29 marca 2024


W kostrukcjach lotniczych byliśmy potęgą, szczególnie w okresie międzywojennym. Jednakże światowa historia lotnictwa nie wymienia żadnego z Polaków wśród tych, którzy pierwsi wznieśli się w przestworza. Rekomendowane przez większość organizacji lotniczych muzeum Otto Lilienthala oddalone o pół godziny drogi od polskiej granicy w meklemburskim Anklam eksponuje modele najstarszych koncepcji statków powietrznych, urządzenia interaktywne i zabytkowe fragmenty szybowców. Nie wspomina się tam jednak ani słowem o polskim pionierze, być może pierwszym człowieku na świecie, który na skonstruowanym własnoręcznie szybowcu  wzniósł się w powietrze i pokonał odległość około 2km. Na następców musiał czekać prawie pół wieku. Uważany za pierwszego szybownika Lilienthal nigdy nie przekroczył granicy 400m...

Ryszard Romanowski

wnekPostać Jana Wnęka znana jest bardziej miłośnikom sztuki ludowej niż lotnictwa. Urodził się 28 sierpnia 1828 roku na ziemi tarnowskiej, we wsi Kaczówka nieopodal Żabna i Odporyszowa w rodzinie chłopa pańszczyźnianego. W tych latach nie było obywateli polskich i zaborcom zbytnio nie zależało aby Polacy dokonywali więcej od nich w jakichkolwiek dziedzinach wiedzy. W dodatku niepiśmienny chłop nie miał żadnej tzw. siły przebicia wśród teoretyków latania. Być może nikt nigdy nie usłyszałby o zdolnym cieśli Wnęku gdyby nie żabieński proboszcz.


Zielone Świątki   

Ksiądz Stanisław Morgenstern powrócił z podróży do Italii i postanowił urządzić kościół w Odporyszowie bardzo efektownie. Słyszał o talentach prostego cieśli i w 1850 roku zawiózł go do Krakowa aby pokazać kościół Mariacki i ołtarz Wita Stwosza. Talent Wnęka przekroczył chyba oczekiwania proboszcza bo efektem podróży było około 300 rzeźb z lipowego drewna. Kościół stawał się coraz piękniejszy, powstały znane w całej okolicy stacje drogi krzyżowej i rosła grupa zawistnych. Szczególnie niechętni wiejskiemu samoukowi byli snycerze zrzeszeni w cechach. Prosty chłop nigdy do cechu nie mógłby być przyjęty. Dochodziło do awantur w karczmie i intryg. Podobno szczególnie na nie podatny był pomocnik Wnęka, malujący jego rzeźby Michał Sowiński z Dąbrowy Tarnowskiej. Wiejskiego mistrza i jego mecenasa proboszcza trudno było jednak ruszyć.
Wnęk od najmłodszych lat obserwował ptaki i marzył o lataniu. W tych czasach nie był wyjątkiem. Pewnego dnia znalazł martwą kaczkę i spędził kilka godzin analizując budowę jej skrzydeł. Zaczął również przygotowywać drewno ze specjalnie wybranych jesionów. Maszyna latająca z drewna obciągniętego płótnem lnianym, zaimpregnowanym specjalnie dobranym, również lnianym olejem, została zademonstrowana w Zielone Świątki 1866 roku. Wnęk stanął na specjalnie zbudowanym pomoście u szczytu 45-metrowej kościelnej wieży. Pomocnik Sowiński pomógł mu zainstalować się w latającej konstrukcji, mocując m.in. linki do nóg, których zadaniem było uginanie końcówek płatów. Ten sposób sterowania używany był jeszcze w początkach XX wieku.
Przy niesamowitym aplauzie odpustowej publiczności pierwszy lotnik poszybował. Tłum ruszył za nim z niemal 50-metrowego kościelnego wzgórza aby odnaleźć śmiałka całego i zdrowego w odległości ponad dwóch kilometrów od kościoła. Donosił o tym Kalendarz Krakowski na rok 1867.  
Powróćmy na chwilę do Anklam, gdzie wyeksponowane są podobne, znacznie późniejsze konstrukcje Lilienthala. Można spróbować zainstalować się w uprząż. Wrażenie jest niesamowite, a ręce i nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa po kilkudziesięciu sekundach. Być może konstrukcja Wnęka była bardziej przemyślana i ergonomiczna. Mierząc się z projektem Niemca można również dojść do wniosku, że liczne projekty tzw. ornitopterów powstające w XIX stuleciu, również były nierealne. Poruszanie skrzydłami  podobnej maszyny przerastałoby możliwości nawet współczesnych strongmenów.

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 5 (32) maj 2010