Dla entuzjastów techniki mechanizm zaprojektowany w sposób idealny, jak na aktualne możliwości techniki i technologii, w swej doskonałości jest po prostu piękny, jest niemal dziełem sztuki. W branży motocyklowej jest dziedzina, która zahacza właśnie o słowo „sztuka”. Tą branżą jest customizing, od słowa customer, czyli klient lub zamawiający. Do tego odgałęzienia motocyklizmu należą maszyny przerabiane bądź budowane całkowicie od zera, dokładnie dostosowane do gustów właściciela. Są to motocykle niepowtarzalne, występujące jako jedyne egzemplarze na świecie, które buduje się w wyspecjalizowanych firmach, a właściwie manufakturach.
Włodzimierz Kwas
Mało kto wie, że w Polsce firm budujących customy, bo tak się te motocykle nazywa, jest całkiem sporo, a tradycja customizingu sięga u nas początku lat 70-tych ubiegłego wieku. Na dodatek w tamtych siermiężnych czasach wyprzedzaliśmy znacznie inne kraje europejskie, a gros wykonanych w Polsce maszyn trafiało do Niemiec Zachodnich czy do Szwecji.
Żeby to zrozumieć, musimy się jednak jeszcze bardziej cofnąć w czasie. Rzecz cała zaczęła się w Stanach Zjednoczonych tuż po II wojnie światowej. Do swojej amerykańskiej ojczyzny wracali wtedy zdemobilizowani żołnierze.
Harley-Davidson 42 WLA z 1942 roku. Od przeróbek właśnie takich motocykli wszystko się zaczęło.
Piloci, którzy podczas nalotów dywanowych na Niemcy czy w wojnie na Pacyfiku doznali ciężkich przeżyć, u siebie w kraju najczęściej spotykali się często z niezrozumieniem. Tworzyli więc nieformalne grupy żyjące na uboczu i we własnym gronie. Członkowie tych grup najczęściej ubrani w lotnicze skórzane kurtki poruszali się właśnie na motocyklach. Były to głównie maszyny Harley-Davidson. Prędko też zaczęto je przerabiać na różne sposoby, by wyglądały groźniej lub niecodziennie. Przeróbki polegały też na cięciu ram i ponownym ich spawaniu, by sylwetki były inne. Stąd właśnie wzięła się nazwa „chopper”, czyli „pocięty” (choć tym słowem określa się też śmigłowiec). Typowy chopper charakteryzował się bardzo niskim tyłem, często bez żadnego zawieszenia, oraz długim przednim widelcem z wysokąkierownicą. Rolę tylnego zawieszenia przejmowała gruba, tylna opona, natomiast przednie koło było duże i wąskie, co poprawiało prowadzenie. Na takim motocyklu, inaczej niż na typowym, jechało się siedząc w wygodnej fotelowej pozycji. Często kanapa miała schodkową konstrukcję, co jeźdźcowi zapewniało oparcie pleców. Oczywiście taka maszyna nie była zbudowana do pokonywania zakrętów, ale na prostych i równych amerykańskich highway’ach zachowywała się poprawnie. Właśniete własności prowadzenia zdecydowały, że moda na choppery trafiła do Europy z dużym opóźnieniem, bo drogi na starym kontynencie były znacznie bardziej kręte, a autostrady zbudowano nie tak zaraz. A jak ta moda trafiła do Polski?
cały artykuł dostępny jest w wydaniu 12 (75) grudzień 2013