(felieton)
Bezpieczeństwo maszyn, ich użytkowników, to w przemyśle priorytet konstrukcyjny. W życiu codziennym, gdzie otoczeni jesteśmy pasami i kurtynami bezpieczeństwa, poduszkami powietrznymi, kaskami, nałokietnikami, nakolannikami, agencjami ochroniarskimi strzegącymi wszystkich i wszystkiego (nawet żołnierzy w jednostkach! może żeby ich nikt nie ukradł?), to też rzecz najważniejsza. Przecież wszyscy tak uważają, prawda?
Tomasz Gerard
Ale bezpieczeństwo, które staje się niewolą – a z tym mamy coraz częściej do czynienia – to pułapka, w którą współczesny człowiek dał się złapać. Dał sobie wmówić, że dla zwycięstwa w walce o pokój (ileż można!) trzeba raz jeszcze zewrzeć szeregi, zacisnąć szczęki i ponosić wyrzeczenia. Nawet aż do poważnego ograniczenia wolności. Bo czymże innym jest powszechna inwigilacja, śledzenie, podsłuchiwanie, skanowanie siatkówek na lotniskach, traktowanie ludzi jak potencjalnych przestępców, odzieranie z prywatności, kontrola korespondencji, monitorowanie aktywności internetowej, czujniki GPS w samochodach, komórkach itd.? Wszystko to oczywiście w ramach wojny z terroryzmem ma się rozumieć. Aby w tej wojnie zwyciężyć (gdzie jest przeciwnik?) potrzeba sterroryzować własnych obywateli.
Czy więc jest bezpiecznie? Postarajmy się spojrzeć uważnie.
Bezpieczeństwo dzieci na ulicy? W żadnym razie; gwałt w postaci obscenicznych plakatów, reklam, pisemek, ulotek agencji sutenerskich itp. to sprawa codzienna.
Bezpieczeństwo w szkole? Absolutnie, nie; wprowadzana przemocą seksedukacja (za granicą już karzą więzieniem jeśli ktoś stara się bronić przed nią własne dzieci), poprawność polityczna, nie mówiąc o zwyczajnym bandytyzmie tolerowanym przez nauczycieli, to rzeczywistość większości placówek. Bezpieczeństwo nienarodzonych, najbardziej bezbronnych? Wolne żarty. To jest najbardziej prześladowana grupa w całym społeczeństwie; gwałt licznych hord aborcjonistów, wyroki śmierci wydawane i wykonywane bez procesów (chociaż przecież w tzw. prawie mamy teraz zakaz zasądzania kary śmierci nawet na najgorszych zbrodniarzy, co innego na malutkie dzieci) to też dzisiejsza potworna rzeczywistość.
cały artykuł dostępny jest w wydaniu 6 (81) czerwiec 2014