13 listopada 2024
baner essentra lipiec


(felieton)

Kiedyś mówiono, że słowo pisane ma wielką moc, przemawia do ludzi, nie to co słowo mówione. Dziś, gdy zalewani jesteśmy gazetami, magazynami, biuletynami, ulotkami, folderami (nie mówiąc o publikacjach w sieci), to chyba już nie działa – ot, takie słowo wpada jednym... okiem, a wypada drugim.

Tomasz Gerard

Nie działa informowanie o oszustwach hochsztaplerów z branży „globalne ocieplenie”, nadal naucza się tych banialuk gdzie się da, organizuje konferencje, wygłasza odczyty, gromadzące grono żywo zainteresowanych stanem naszej planety, którzy skrzętnie robią notatki, piszą artykuły i udzielają wypowiedzi. Przekonać ich, że to bzdura, pokazać dowody, nawet przyznanie się do winy tych, którzy to nakręcali – to daremny trud. Ja wiem, że za tym przekonaniem o słuszności trwania przy tych tezach (a niechby i zweryfikowanych negatywnie – kto się zorientuje) idą konkretne pieniądze, właśnie na te odczyty, konferencje itp. Ale żeby tak bezczelnie dalej „wciskać kit” ludziom, bez zażenowania, bez krępacji? Tak w biały dzień?
Można by rzec, że takim ludziom przyświeca motto w stylu – parafrazując Asnyka:
Lepiej w zaparte dalej iść,
Po granty sięgać nowe...
A nie w nudnawej prawdy liść
Naiwnie stroić głowę.

To samo z ADHD. Już w 2009 roku psychiatra Leon Eisenberg (przez ponad 40 lat uznawany w Stanach Zjednoczonych za autorytet w dziedzinie psychiatrii dziecięcej) przed śmiercią przyznał, że tak naprawdę to... wymyślił tę chorobę. Oczywiście tu też mamy twardy argument za oszukiwaniem ludzi. Przykładowo w samych Niemczech, na początku lat 90-tych specyfik Ritalin (przepisywany na tę „dolegliwość”) był sprzedawany na poziomie ok. 34 kg rocznie, a w 2011 roku jego sprzedaż wzrosła do 1760 kg. No ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że Eisenberg przez kilka lat zasiadał w komisji ds. klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, to już wszystko powinno być jasne. Choć tę wiadomość upubliczniono szerzej niecałe dwa lata temu, to i tak nadal ta „choroba” jest diagnozowana, „leczona” i uznawana. I to bez zażenowania, w biały dzień!

 

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 10 (85) październik 2014