(felieton)
Z frontu walki o „lepsze” jutro: W sto dziewiątą rocznicę uchwalenia ustawy o rozdziale Kościoła od Państwa masoni z Wielkiego Wschodu Francji wezwali do „walki dla wzmocnienia neutralności religijnej w przestrzeni publicznej, w czasie, gdy Bożonarodzeniowe szopki wywołują polemikę”.
Tomasz Gerard
Francuscy wolnomularze domagają się m.in. anulowania prawa o bluźnierstwach i zmuszenia do respektowania obowiązku neutralności religijnej osób towarzyszących dzieciom w wycieczkach i imprezach pozaszkolnych. Władze nad Sekwaną słabo, zdaniem masonów, wywiązują się swoich ról bo tylko promują laickość zamiast o nią walczyć. Według nich laickość ma być wartością mającą charakter „łagodzenia i uspakajania”, i powinna mieć „na celu zmniejszanie wszelkich małych nienawiści, które drążą Republikę”. Oczywiście to w tym celu ma być zniesione prawo o bluźnierstwach, żeby łagodnie i spokojnie można było bluźnić, oczywiście zmniejszając tym samym wszelkie nienawiści, a wręcz budując cywilizację miłości. Wtedy też spokojnie i łagodnie przystąpi się do usunięcia szopek Bożonarodzeniowych z przestrzeni publicznej, bo przecież wywołują one kontrowersje i powiększają nienawiść.
Z kolei Amerykanie, którzy nie lubią bawić się w żadne wersalskie finezje, walą prosto z mostu. Sekta Zbór Satanistyczny otrzymała zgodę na zainstalowanie kontra-szopki w gmachu stanowego rządu Florydy. „Dekoracja” przedstawia anioła spadającego w płonące jezioro. W imię wolności religijnej i równości w traktowaniu wierzących, wyznawcy diabła mogą eksponować swoją prowokację od 22 do 29 grudnia. Sekta na Florydzie dostała też zgodę na rozdawanie uczniom satanistycznych książek do kolorowania. A więc laickość w pełnej krasie.
U nas, mimo że kaganiec oświaty zaciska się coraz bardziej (planowane wprowadzenie obowiązkowego demoralizowania na lekcjach) szopki Bożonarodzeniowe nie zostały jeszcze zakazane i póki co nie wystawia się satanistycznych kontrpropozycji. Czyli jeszcze jesteśmy, jak to się kiedyś mówiło, daleko za Murzynami, znaczy się za Francuzami i Amerykanami, we wprowadzaniu łagodności i spokojności laickiego państwa. Skoro jednak tej łagodności i spokojności u nas jeszcze nie dostaje, to jak wytłumaczyć najnowsze badanie przeprowadzone w dwudziestu krajach dotyczące m.in. agresywnego zachowania kierowców na drogach? Polscy kierowcy zajęli w nim jedno z ostatnich, bo osiemnaste miejsce. Ktoś kto przywykł słuchać o chamstwie na polskich drogach i braku kultury jazdy naszych kierowców ze zdziwieniem mógł przeczytać (badanie TNS na zlecenie LeasePlan), że najbardziej agresywni kierowcy jeżdżą (odpowiednio: złoty, srebrny i brązowy medal) w Wielkiej Brytanii, Francji i w Czechach.
cały artykuł dostępny jest w wydaniu 12 (87) grudzień 2014