20 kwietnia 2024


(felieton)

W dobrych powieściach kryminalnych sprzed lat detektywi rozwiązywali trudne sprawy wnikliwie badając wszystko, bez względu na to, jak rzeczy wyglądały z pozoru. Badając kto skorzystał na popełnionym przestępstwie często odnajdywali jego motyw. Dziś dobrych książek się raczej nie czyta, to i myślenie przyczynowo skutkowe też zaniknęło. W efekcie ludzie bezkrytycznie przyjmują doniesienia mediów masowych.

Tomasz Gerard

W PRLu nie ufało się gazetom i temu, co pisały o sytuacji w kraju – wszyscy widzieli, że jest inaczej. Ale co było robić, gdy doniesienia nie dotyczyły rzeczywistości naszej, krajowej? Jak sprawa była ze Związkiem Sowieckim to też było proste, bo i przekonanie było powszechne: łżą jak psy. Ale jeśli dotyczyło to dalekich krajów to czujność słabła. Dlatego np. po 1989 roku powszechne jeszcze było w Polsce mniemanie, że generał Pinochet to postać złowroga, bo tak go przedstawiały PRL-owskie media. To nic, że te media kłamały na każdym właściwe polu – jakoś dziwnie w tym i podobnych wypadkach ludzie im wierzyli. Częściowo można to tłumaczyć zakorzenioną ufnością w prawdę słowa pisanego, ale tylko częściowo. Głównym powodem był brak analizownia przyjmowanych treści. A wystarczyło czytać ze zrozumieniem, szukać motywów, badać – jak we wzorcowych powieściach kryminalnych – aby sprawy ujrzeć we właściwym świetle.
Dziś nic się nie zmieniło, ludzie nadal naiwnie przyjmują papkę medialną preparowaną dla nich do spożycia przez polskojęzyczne media, koncesjonowane i wielkonakładowe. To że te media nie reprezentują polskiej racji stanu, nie pracują w interesie Polski i Polaków, a wręcz przeciwnie, nie mieści się w niektórych głowach. A przecież skoro media są tzw. czwartą władzą, to jako władza w naszym okupowanym kraju (niekonstytucyjna ale realna) nie mogą być jakąś wolną trybuną niezależnych sądów, miejscem dochodzenia do prawdy. W sytuacji, gdy nawet pojedyncze osoby nie mogły do tej pory dostać się do parlamentu jeśli były spoza układu, to jakim cudem środki oddziaływania na masy całe miałyby być w rękach ludzi niezależnych? A skoro te media są zależne i to nie od polskich decydentów, bo nie działają w interesie Polski, to wynika z tego, że są one środkami agresji na polskie społeczeństwo. No ale aby to dostrzec, też warto czytać „między wierszami”.

 

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 11 (98) listopad 2015