20 kwietnia 2024


(felieton)

Kiedyś sowieci przekonywali, że świat się śmieje. Zrobili nawet film pod takim tytułem i pokazywali go różnym niedowiarkom na najsłynniejszych festiwalach filmowych. Było to w czasach, gdy pełną parą funkcjonowały łagry dla wrogów aktualnie rządzącej ekipy, ale w filmie o nich nie było nic, więc to chyba miał być taki „szerszy kontekst” tego tytułu.

Tomasz Gerard

Dobry żart tynfa wart – mawiano niegdyś, ale ten tynf to wcale nie było zbyt wiele. Niby 30 groszy według nominału, ale tak naprawdę to nie więcej niż 15. Polska wówczas (wiek XVII) miała już najlepsze czasy za sobą, toteż nic dziwnego, że wielu odczytywało trzyliterowy monogram króla Jana Kazimierza umieszczony na awersie  – ICR (Ioannes Casimirus Rex) inaczej, bo jako: Initium Calamitatis Regni – tj. początek nieszczęść królestwa. Ale czy to znaczyło, że żarty wówczas były marne i byle jakie? W żadnym razie! W Pamiętnikach Paska mamy przecież satyrę wyborną, a „Nie bajki” i „Pamiątki Soplicy” Rzewuskiego (jeszcze wtedy tynfy były w obiegu) – to absolutne mistrzostwo. Ktoś się obruszy – tu kraj popada w ruinę, a im żarty w głowie. No więc, nie zupełnie. Jak z Paska Rzewuski, tak z Rzewuskiego Sienkiewicz ze swoim Zagłobą, a to przecież już czasy zaborów, niewoli i niedoli polskiej. Tyle, że dla utrzymania polskości i jej rozkwitu w sercach, duszach, w narodzie, mało kto z Sienkiewiczem mógłby się równać. Więc może ten śmiech nie jest tak całkiem bez sensu, nawet w trudnych czasach?
Wiadomo, jak wszystko, tak i żarty były wykorzystywane w walce ideologicznej i politycznej. U nas np. działały specjalne komórki partyjno-państwowe, które wymyślały dowcipy o milicjantach. Władza umiała wykorzystywać broń, jaką był śmiech, do moderowania nastrojów społecznych, rozładowywania napięć. Koncesjonowane żarciki miały swoje miejsce w większości reżimów. Z władzy można się było śmiać (może oprócz Piłsudskiego), pod warunkiem, że miało się stosowne uprawnienia. Chociażby w PRLu – kabaret Dudek, czy później Bareja rozbawiali ludzi do łez specyficznym spojrzeniem na rzeczywistość – oczywiście wszystko pod kontrolą, żadnych improwizacji. Co by jednak nie mówić, to poziom niektórych dowcipów był wówczas pierwszorzędny, nie to co dziś.


cały artykuł dostępny jest w wydaniu 3 (102) marzec 2016