Drodzy Czytelnicy,
Szaleństwem są próby nawracania ludzi za pomocą argumentów – pisał bł. John Henry Newman, niezwykły i mądry kapłan, konwertyta z anglikanizmu. Współczesna rzeczywistość pokazuje, że ludzie oporni są nie tylko na argumenty w sferze wiary, ale w ogóle. Jest to przypadłość nie tylko polska, bo na całym świecie jest dziś bardzo podobnie. Wynika to bezpośrednio z systemu państwowego przymusowego urabiania, któremu podlega każdy od 6-7 roku życia, w placówkach nie wiedzieć czemu zwanych oświatowymi. Nie ma w nich bowiem mowy o nauce rozumowania, umiejętności logicznego analizowania czy samodzielnego wyciągania wniosków. Jest za to zintensyfikowane wtłaczanie jedynie słusznych, zatwierdzonych przez państwowe ośrodki treści. Cała masa świeckich dogmatów z różnych dziedzin, która ma za zadanie ulepić nowe społeczeństwo, złożone z nowych, innych niż dotąd ludzi. Oczywiście myślących w ściśle określony sposób. Do oceniania takiego „myślenia” wystarczy więc tylko szablon, klucz z odpowiedziami, który jest przykładany do arkusza wypełnianego przez zdających różne egzaminy. I to dlatego trudno spodziewać się, że rozsądna argumentacja może kogoś przekonać do czegokolwiek.
Oczywiście to nie jest tylko kwestia ostatnich kilku dekad – to tylko coraz bardziej widoczny zamierzony efekt. Szanownym pedagogom z powołania, wspaniałym nauczycielom (a tak, są jeszcze tacy!), którzy może oburzają się na te diagnozy, chciałbym tylko zwrócić uwagę, że to, iż spod ich rąk wyszli mądrzy, myślący ludzie nie zmienia faktu, że system od początku nie miał kształcić takich właśnie – mądrych i samodzielnych, a wyjątki regułę potwierdzają. Tak samo ZUS nie stał się zły dopiero w ostatnim dziesięcioleciu.
Pozostaje więc tylko jedna droga: dobry przykład, który jak wiemy ma wyjątkową moc (słowa uczą, przykłady pociągają). Chociaż bowiem błogosławieni będą ci, którzy nie widzieli a uwierzyli, to jednak dobrze byłoby, gdyby ci, którzy zobaczyli, właściwie to doświadczenie wykorzystali. Niestety, nie brak jednak też takich, co i widzieli, i słyszeli, i nic im to nie dało, bo przypadki beznadziejne zdarzają się wszędzie i zawsze, ale niech to nas nie zniechęca. Róbmy swoje, jak śpiewał Młynarski, a może – kto wie – doczekamy się dobrych owoców tej roboty.
Zapraszam do lektury majowego wydania naszego magazynu.
Przemysław Zbierski