24 kwietnia 2024
(felieton)

13 grudnia – mało komu już mówi coś ta data. Pewnie kilku prymusów w szkole potrafi coś powiedzieć o stanie wojennym, tak samo, jak potrafi powiedzieć coś o hołdzie pruskim, czy bitwie pod Płowcami. Ale wszystkie te wydarzenia tak samo są odległe dla dzisiejszego młodego człowieka, nie czuje się z nimi związany.


Tomasz Gerard

To już raczej wstąpienie do Unii Europejskiej, takie bardziej dla niego „swojskie”. Nie czuje się zbytnio związany z własną Ojczyzną, bo teraz on ma być obywatelem świata czy tam Europy, wszystko jedno. Niektórzy naprawdę w to wierzą, że młodzież tak spontanicznie odrzuciła dawny patriotyzm, a wybrała „nowoczesny”, taki... trochę... inny.
No, bo gdyby pozostała przy normalnie pojętej miłości do Ojczyzny, umiłowaniu prawości, poczuciu odpowiedzialności, to z pewnością interesowałaby się sprawami własnego kraju. A nuż zaczęłaby wtedy badać, jak to z tym słynnym przełomem było i odkryłaby genezę obecnego „porządku”? No tak, bo skoro „jesteśmy wreszcie we własnym domu” to dlaczego nikt nie sprząta, ba, nie można nawet przewietrzyć, a o niektórych sprawach to nie tylko nie wolno głośno mówić ale nawet nie wolno myśleć! I jakoś dawni prześladowcy prawdy i wolności, i ci, którzy się im wysługiwali, mają się świetnie, wygląda na to, że to oni właśnie są we własnym domu.
Nasza ojczyzna, ojczyzna wszystkich partyjniaków jest w Moskwie! - mówił PRL-owski aparatczyk Mieczysław Moczar, który właściwie nazywał się Mikołaj Diomko, bo to wtedy większość tych u władzy miała co najmniej po dwa nazwiska. Oczywiście nie po to, żeby coś ukryć, w żadnym razie, tylko...bo tak było fajniej.
W każdym razie, skoro dom - ojczyzna partyjniaków jest w Moskwie (jako symbolu wszystkich rewolucjonistów świata), a w Polsce czują się jak we własnym domu, to... Nie trzeba Sherlocka Holmesa, żeby wnioskować trafnie. Dokładnie tak samo wmawiano Polakom, że są we własnym domu w 1945 roku...
Jasne, że we własnym, a w czyim? Tylko kogo tutaj dokwaterowano, na zasadzie zarządcy nieruchomości?
Generał Józef Dowbór-Muśnicki wspomina czas powstawania Sejmu Ustawodawczego w 1919r.:
„Przypuszczałem, że posłami zostaną wybrani ludzie wykształceni, światli, orientujący się w międzynarodowych zagadnieniach, rozumiejący czym ma i może być Polska. (…) Niestety, srogo się zawiodłem! Agitacja przedwyborcza niczym bodaj nie różniła się od tego, co widziałem w Rosji: jakieś indywidua niemyte, półuczesane, siały na wiecach demagogię, podniecały nienawiść i zazdrość w ciemnych ogłupiałych tłumach... Wynik tej agitacji nietrudno było przewidzieć; na posłów obrano przeważnie demagogów lub ludzi, którzy z wiecowania stworzyli sobie fach. (…) Zaledwie czwarta część posiadała wyższe wykształcenie, reszta półinteligenci, a nawet zdaje się analfabeci. Posła nie noszącego partyjnego chomonta, w całym komplecie Sejmu nie było.”

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 12 (40) grudzień 2010