Przyglądając się najnowszym rozwiązaniom koncernów samochodowych, mającym zapewnić tanią i oszczędną jazdę, można dojść do wniosku, że w tej dziedzinie niemal wszystko już było. Wiele rozwiązań, szczególnie dotyczących paliw po prostu nie przyjęło się, nie wiadomo z jakich przyczyn.
Ryszard Romanowski
Szczególnie pouczające jest śledzenie dawnych konstrukcji wyścigowych. Tendencje w konstrukcji silników w ostatnim stuleciu były podobne. Preferowano silniki o długim skoku tłoka, dosyć nieporadne komory spalania, bardzo niskie stopnie sprężania itp. O ile na zasadzie mody wszyscy konkurenci budowali podobne silniki, których konstrukcja nie jest dzisiaj tajemnicą, to do składów paliw nadal trudno dotrzeć. Być może pozostały one w notesach często nieżyjących już inżynierów. Wiadomo tylko, że różniły się one znacznie od ogólnodostępnych benzyn. Dopiero w latach pięćdziesiątych przepisy większości federacji sportów motorowych zakazały używania specjalnych paliw, wymagając tzw. handlowych. Mimo to nadal ciecz w zbiorniku samochodu Formuly-1 lub WRC znacznie różni się od tej, którą tankujemy na stacjach paliw.
W ramach ekologii wprowadzono biopaliwa i biokomponenty. Miała zapanować ogólna szczęśliwość, bo rolnicy zaczną hodować specjalne rośliny bez obawy o ich zbyt, ruszą małe zakłady takie jak np. gorzelnie czy zakłady odwadniania spirytusu itd. W efekcie wpłynie to na spadek cen paliw, zmniejszy się bezrobocie i spadną szkodliwe emisje. Tymczasem za biopaliwa wzięli się ci sami co za przetwórstwo ropy naftowej i robią to trochę bez przekonania... Niektóre koncerny samochodowe również nie są do końca pewne wpływu biopaliw na silniki. Zdarza się, że zalecają ich stosowanie aby po jakimś czasie tego zabronić pod groźbą utraty gwarancji na pojazd. Te ogólnie znane uwagi, bardziej z dziedziny gospodarki niż techniki, nasuwają się same, gdy natrafimy na szczupłe informacje o historii stosowania mieszanek paliwowych.
cały artykuł dostępny jest w wydaniu 9 (48) Wrzesień 2011