Drodzy Czytelnicy,
Dlaczego ktoś zdradza? Boga, ojczyznę, żonę... I nie chodzi o chwilę słabości, działanie w afekcie – ułomność i nędza ludzka są przecież przeogromne. Chodzi o zdradę z premedytacją, przejście do wrogiego obozu, sprzeniewierzenie się najważniejszym zasadom, świadome, konsekwentne działanie z wyboru.
„Były” duchowny, a teraz zagorzały antyklerykał, dawny opozycjonista, który dziś ma dosyć polskości, żonaty mężczyzna, przeżywający „drugą młodość” u boku stałej nałożnicy – przykłady zdrajców są dziś nagminne i szeroko obecne, nawet w sferze publicznej. Mało kogo to jednak obchodzi, mało kogo oburza. Mnożą się jałowe utyskiwania na stan gospodarki, oświaty, służby zdrowia, finansów itd., a przecież to niemożliwe, żeby funkcjonowały one prawidłowo, gdy zdrada jest akceptowalną formą zachowań. Gdy zdrajcy i przeniewiercy są na szczytach władzy, nadają ton w środowiskach „opiniotwórczych”, środkach masowego przekazu i różnych innych instytucjach.
Dlaczego ktoś zdradza? Po cichu albo w świetle reflektorów, dla zmysłowych doznań czy dla garści srebrników, czy też dla jednego i drugiego razem, powód jest właściwie jeden.
Zdradza, bo nie kocha. Często mimo pozorów, które wskazywałyby, że jest inaczej. Mimo potoków słów, gestów, zapewnień i deklaracji o trosce, oddaniu, poświęceniu. Gdyby była miłość, bezwzględnie nie byłoby odstępstwa, nie byłoby zdrady. Bo miłość cierpliwa jest i łaskawa jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu. Miłość nie szuka swego, wszystko znosi, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje. A życie bez miłości nie jest warte nic. Dokładnie tyle.
Zapraszam Państwa do lektury najnowszego, kwietniowego wydania Projektowania i Konstrukcji Inżynierskich.
Przemysław Zbierski
Przemysław Zbierski