25 kwietnia 2024


(felieton)

Czy sto lat to dużo czy mało? Dla pojedynczego człowieka to z pewnością dużo, w rozwoju takiej np. motoryzacji też. Ale w życiu społeczeństw, rozwoju cywilizacji to niewiele. Tak przynajmniej było kiedyś. Przez wieki całe niezmienne były najważniejsze zasady, wartości i prawa, które kierowały ludzkimi zachowaniami, kształtowały pokolenia. Teraz jest inaczej.

Tomasz Gerard

Sto lat temu, w 1919 roku ukazał się drukiem Polski Kodeks Honorowy autorstwa Władysława Boziewicza. Zawierał on precyzyjne określenie cech osób honorowych – gentlemanów, a także drobiazgowe opisanie tych, którzy ze społeczności osób honorowych są wykluczeni. Oto czytamy tam, że do indywiduów bez honoru zalicza się m.in.: osoby karane za przestępstwo pochodzące z chciwości, denuncjantów i zdrajców, homoseksualistów, osoby piszące anonimy, oszczerców, lichwiarzy, paszkwilantów i członków redakcji pisma paszkwilowego, ludzi przywłaszczających sobie nieprawnie tytuły oraz obcujących ustawicznie z ludźmi notorycznie niehonorowymi. Wystarczy pobieżny przegląd aktualnych wiadomości, sceny politycznej czy spraw społecznych, żeby zobaczyć, jak to wszystko się zmieniło. Szczególnie w sferze tzw. publicznej.
Dziś na hasło honor w internecie na pierwszych stronach wyników wyświetlają się informacje o chińskim producencie smartfonów, a dalej o jakichś grach komputerowych o takiej nazwie. Coś co przez wieki formowało postawy ludzkie, pojęcie, którego znaczenia nie trzeba było u nas tłumaczyć, bo nawet dzieci wiedziały co to jest honor, jest teraz niemal całkiem zapomniane, albo – jeśli się gdzieś pojawia w środkach masowego rażenia – zakłamywane. W polskojęzycznej prasie wysokonakładowej ludźmi honoru nazywa się różnych zbrodniarzy, zdrajców i łajdaków; używanie tego sformułowania to w tym wypadku zabieg z rodzaju zakłamywania rzeczywistości, odbierania słowom ich właściwych znaczeń itp. innych rewolucyjnych aktywności.

 

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 1/2 (136/137) styczeń/luty 2019