20 kwietnia 2024


(felieton)

Obserwacja świata, przyrody, od zawsze była dla człowieka źródłem przemyśleń, pomagała w dochodzeniu do prawdy. W naszych czasach coraz mniej się tę rzeczywistość obserwuje, bo kleszcze, bo wścieklizna, bo nie wolno niszczyć lasów, straszyć zwierząt itp., itd. Dziś świat obserwuje się na ekranie komputera.

Tomasz Gerard

Ludzie zbzikowali na punkcie ekologii i ochrony przyrody, często nie mając nawet bladego pojęcia na czym ta ochrona powinna polegać. W zeszłym roku, podległy stołecznemu ratuszowi Zarząd Zieleni zapłacił ponad 96 tys. zł za wypas kóz i owiec na warszawskiej wyspie. Kozy miały zjadać rośliny i tym samym pomagać nadrzecznym ptakom budować sobie gniazda. Coś jednak chyba słabo zjadały, bo ponad połowa z nich szybko zdechła. Jak wyznał pewien Dagestańczyk, któremu Ratusz powierzył to szlachetne zadanie, martwe kozy kazano mu potem zakopać, a kilka z nich wrzucić do Wisły. To przykład na urzędnicze dbanie o przyrodę, i „o planetę”. Ale bardzo aktywni są też uświadomieni indywidualni aktywiści, którzy sami z siebie poświęcają się dla tej ochrony przyrody. Niedawno młoda kobieta postanowiła wykraść z jednej z hiszpańskich ferm króliki, bo chciała uratować je z rąk barbarzyńskich rolników. Ukradła czternaście króliczych matek, przez co śmierć poniosło sto młodych zwierząt. Ale cóż, jak każda rewolucja i ta ekologiczna wymaga ofiar, żeby świat był w końcu należycie chroniony od działalności tego największego w oczach rewolucjonistów szkodnika – człowieka.
A przecież wystarczy tylko nieco uważniej poprzyglądać się Bożemu stworzeniu, żeby zacząć dostrzegać rządzące nim mechanizmy i wzajemne relacje i zależności. A wiele z nich można wprost odnieść do naszego życia społecznego.
Cały prawie świat dzisiaj zdaje się płynąć unoszony przez różne rewolucyjne prądy i pokraczne wynaturzenia. Wielu, którzy jeszcze kilka dekad temu prezentowało spojrzenie normalne, teraz spływają z bezrefleksyjną większością („w kupie raźniej”) za nic mając to, co wyznawali niemal przez całe dotychczasowe życie. Poeta Zbigniew Herbert zauważył, że człowiek powinien raczej płynąć pod prąd, do źródeł, aby tam odnaleźć prawdę o sobie i o świecie, bo z prądem to śmiecie płyną. Ale któż by na jego słowa zważał, literackiego Nobla przecież nie dostał. Ta nagroda zarezerwowana jest już od dłuższego czasu dla płynących z prądem właśnie, ale żeby to dostrzec, też trzeba się trochę poprzyglądać.

 

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 11 (146) listopad 2019