Drodzy Czytelnicy,
To że ludzie dziś bezrefleksyjnie przyjmują obraz rzeczywistości podawany im przez media masowe, to rzecz powszechnie znana i łatwa do zauważenia. Pochodną tego jest fakt, że dla większości ludzi ważniejsze jest to kto mówi, od tego – co mówi (dlatego tak wielkie jest parcie na tworzenie autorytetów, często „papierowych”, byle odpowiednio lansowanych medialnie, które potem autorytatywnie wypowiadają uzgodnione tezy).
Takie postawy wobec rzeczywistości, wypełnione przyjmowaniem za prawdziwe pozorów uczoności, kompetencji, wiedzy, wyczucia i doświadczenia, skutkują całkowitym brakiem własnego zdania na różne sprawy. Ludzie przyjmują za własne opinie takich różnych medialnych autorytetów, nie zważając, że te często są ze sobą sprzeczne. Efektem tego jest życie pełne sprzeczności, chaotyczne, bezładne. Zamiast myśleć, wolą „ściągać” od innych, w przekonaniu, że jak będą podzielać sąd takiego „eksperta” to sami część jego splendoru na siebie ściągną.
To coś podobnego do sytuacji, w której – jak niektórym się wydaje, często podświadomie – że gdy zastosują ten czy tamten kosmetyk, to będą wyglądać jak modelka z reklamy.
Ten sam mechanizm (ważniejsze kto mówi, od tego – co mówi) wykorzystywany jest przez niecnych ludzi do walki z oponentami. Czasem wystarczy tylko lekceważąco spytać „a kto to jest?”, żeby zdyskredytować czyjąś wypowiedź.
Rzecz jasna, nie jest to przypadłość właściwa tylko naszym czasom. Pan Jezus też był lekceważony przez ówczesnych znawców psychiki ludzkiej. Wystarczyło: „to tylko syn cieśli”, żeby ludzie się od Niego odwracali. Na szczęście znaleźli się tacy, dla których liczyły się treść i sens, a nie pozory.
Jeśli nie chcemy, aby nasze życie było wypełnione pozornie ważnymi problemami i „jedynie słusznymi” opiniami na wszystko, poddawanymi nam z ekranów, głośników i szpalt gazet, to wyłączmy te ośrodki propagandy i włączmy myślenie.
Przemysław Zbierski