20 kwietnia 2024


Nowy system napędu statków demonstrował niejaki N. Gorzechowski. Miała to być szybkoobrotowa śruba umieszczona w tubie lub rurze zamontowanej na dziobie okrętu. Do zalet wynalazca zaliczał: sprawność urządzenia rzędu 75 %, łatwą konstrukcję oraz fakt, że jego wirnik powodował powstawanie mniejszych fal i zawirowań niż tradycyjne śruby okrętowe. Z tematyką morską wiązał się kolejny z prezentowanych eksponatów. Boja ratunkowa autorstwa Ludwika Humnickiego i Stanisława Jacewicza posiadała wbudowane źródło światła zasilane z baterii zamkniętej w metalowej skrzynce. Po wrzuceniu boji na powierzchnię morza, przez specjalny otwór w obudowie lampy do jej wnętrza dostawała się woda. W efekcie lampa zaczynała świecić. Brakuje niestety dokładnego opisu działania urządzenia. Prawdopodobnie nie chodziło tu o zwykłe zwarcie przewodów przez wodę morską i zamknięcie w ten sposób obwodu, ale o uaktywnienie baterii poprzez dostarczenie elektrolitu. Takie właśnie rozwiązanie przewidywał inny z wynalazców, Henryk Silbermann z Fabryki Ogniw Elektrycznych. Zaproponował on wykonanie baterii, w której elektrolit lub jeden z jego płynnych składników zamknięto w szklanej ampułce umieszczonej wewnątrz baterii. Bateria cały czas pozostawać miała nieaktywna, dzięki czemu nie dochodziło do samoczynnego upływu prądu, a tym samym rozładowania ogniwa. Dopiero stłuczenie ampułki na chwilę przed żądanym użyciem miało powodować uaktywnienie baterii.7--eksponaty-w-chicago_s
Elektrotechniki dotyczyło jeszcze kilka interesujących wynalazków. Warto wymienić m. in. automatyczny wyłącznik czasowy Jana Wesołowskiego czy regulowany potencjometr nowej konstrukcji Kazimierza Wojtkowskiego. Sporym zainteresowaniem zwiedzających cieszył się elektryczny samowar oraz zegarynka telefoniczna autorstwa Tadeusza Korna. Urządzenie opracowane przez niego w  Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym wykorzystywało metodę fotochemicznej rejestracji dźwięku na taśmie filmowej, co gwarantowało najwyższą osiągalną wówczas wierność odtwarzanego dźwięku. Jednak chyba najciekawszy eksponat w tej grupie zaprezentował Aleksander Pruszko. Była to bezpróżniowa żarówka, dziesięciokrotnie tańsza w produkcji od tradycyjnej i dająca od niej więcej światła. A wszystko to przy mniejszym zużyciu prądu i dłuższej żywotności. Sedno wynalazku tkwiło w zastosowaniu materiału radioaktywnego, takiego jak cer lub tor. Nakładkę z jednego z tych metali wynalazca montował na włóknie żarowym. Ponieważ metale radioaktywne emitują widzialne światło już przy stosunkowo niskich temperaturach, do działania żarówki wystarczał niewielki prąd. Można było także zrezygnować ze stosowania bańki próżniowej – w niskiej temperaturze nie następowało utlenienie włókna. Dodatkowe oszczędności wynikały z zastosowania wymiennych elementów – jedynie element grzewczy i radioaktywna nakładka ulegały zużyciu. Pruszko nic nie wspominał o ewentualnym oddziaływaniu takiego źródła światła na człowieka. Pamiętajmy jednak, że były to lata, kiedy na lekcjach biologii dzieci w szkołach oglądały wewnętrzne szczegóły budowy ciała (swojego lub nauczyciela) w świetle promieni Roentgena, a za oceanem – dziesiątki tysięcy Murzynów poddało się, modnemu wówczas „wybielaniu” przy pomocy podobnej aparatury.
Jednym z nielicznych zachowanych do dziś eksponatów z działu wynalazków jest nóż ze szczypcami autorstwa Antoniego Kiełbasy. Te proste a zarazem genialne urządzenie pozwalało na przytrzymywanie krojonego plastra mięsa, sera bądź chleba. Na ostrzu wciąż widnieje specjalna nalepka amerykańskiego  rzędu celnego, jaką otrzymywały wszystkie przywiezione z zagranicy eksponaty.

Co z tego zostało
Gdy na jesieni 1940 roku nowojorska wystawa światowa zamykała swe podwoje, na mapie Europy nie było już Polski. Rząd emigracyjny w Londynie miał wiele ważniejszych problemów niż zajmowanie się eksponatami, których i tak nie było dokąd sprowadzić. Większość z nich została zatem przekazana do Muzeum Polskiego w Chicago. Przez pewien czas prezentowane były jako jedna kolekcja, niejako odtworzenie ekspozycji nowojorskiej dla tych, którzy na wystawę światową nie wybrali się osobiście. Później niektóre obrazy, gobeliny, rzeźby i inne dzieła sztuki stały się częścią stałej ekspozycji Muzeum. Eksponaty przemysłowe i wynalazki, w wielu przypadkach obiekty ciężkie i o znacznych gabarytach, wstawiono do magazynu, zaginęły lub – co gorsza- trafiły  na złom. Dziś nie wiadomo na przykład, jaki los spotkał opony z kauczuku syntetycznego czy silnik lotniczy Pegaz XX. Widać je jeszcze na zdjęciach wykonanych w Muzeum w 1943 roku. Nie wiadomo również, gdzie trafiły obrabiarki, stoły operacyjne i większość prezentowanych w polskim pawilonie wynalazków. Można odnieść wrażenie, iż z biegiem lat zniknęło wszystko, co miało zbyt „maszynowy” charakter. Bodaj jedyny wynalazek eksponowany w gablotach to wspomniany nóż Antoniego Kiełbasy. Może dlatego, iż niewiele w nim wyrafinowanej mechaniki... Nawet model parowozu aerodynamicznego nie miał w Ameryce łatwego żywota. Widoczne  na fotografii wgniecenia blaszanej osłony powstały podczas jednej z prób kradzieży tego eksponatu. Na szczęście model okazał się być zbyt ciężki, jak na siły złodziejaszków, wynoszących go z Muzeum jeszcze przed kilkudziesięciu laty.
To smutne, że do naszych czasów pozostało tak niewiele eksponatów reprezentujących na nowojorskiej wystawie osiągnięcia naszej myśli technicznej. Dlatego tym bardziej Autor wdzięczny jest dyrekcji i pracownikom Muzeum Polskiego w Chicago za oddanie  i pomoc, jakiej mu udzielili w poszukiwaniach eksponatów związanych z przemysłem i techniką w muzealnych magazynach. Tak, właśnie w magazynach. Szczupła przestrzeń wystawiennicza nie pozwala bowiem na pokazywanie wszystkich zbiorów. Nie dziwi także to, że większe szanse na wystawianie mają dzieła sztuki i obiekty artystyczne podobające się szerokiej publiczności, a nie eksponaty, które bardziej przypominają jakiś element wyposażenia technicznego budynku lub narzędzie pozostawione przez roztargnionego hydraulika.

autorzy wydanej kilka lat temu obszernej pracy dotyczącej udziału Polaków w wystawach światowych skupili się głównie na eksponowanych obiektach rękodzieła i sztuki, nie zauważając niemal zupełnie, że Polska prezentowała na nich również wyroby przemysłowe i wynalazki



Idea wystaw EXPO, odbywających się współcześnie, w ogólnym tylko zarysie przypomina to, co przyświecało  organizatorom pierwszej Wielkiej Wystawy Wytworów Przemysłu Wszystkich Narodów w Londynie w 1851 roku. Jak sama nazwa wskazuje, prezentacja osiągnięć techniki i przemysłu miała wówczas znaczenie kluczowe. Inaczej niż dziś, gdy wystawy EXPO traktuje się przede wszystkim jako forum promocji kraju w ogóle, z dużym naciskiem na kulturę. Nic dziwnego zatem, że i minione ekspozycje oceniane są dziś przez pryzmat tej współczesnej formuły. I tak, autorzy wydanej kilka lat temu obszernej pracy dotyczącej udziału Polaków w wystawach światowych skupili się głównie na eksponowanych obiektach rękodzieła i sztuki, nie zauważając niemal zupełnie, że Polska prezentowała na nich również wyroby przemysłowe i wynalazki. Dziś, w siedemdziesiątą rocznicę tej pamiętnej wystawy, warto tę lukę uzupełnić.

Sławomir Łotysz

BIBLOGRAFIA:
[1] American Polish Participation. New York World’s Fair 1939, Nowy Jork 1939.
[2] Drexlerowa A., Olszewski A.K., Polska i Polacy na powszechnych wystawach światowych. 1851-2000, Warszawa 2005
[3] Official Catalogue of the Polish Pavilion at the World’s Fair in New York, Warszawa 1939.
[4] Official Guide Bok of the New York World’s Fair 1939, Nowy Jork 1939.
[5] Stern R.A., Mellins T., Gilmartin G., New York 1930: Architecture Between the Two World Wars, Nowy Jork 1987.
[6] Old and New Unite in Polish Displays, „New York Times,” 16.09.1939, s. 19.
[7] Exhibits: A World of Wonders, „New York Times,” 5.05.1940, s. 140.
[8] Polska na Wystawie Międzynarodowej w Nowym Jorku, „Mechanik,” 6.1939, s. 260-261.
[9] Science Secrets Revealed at New York World’s Fair, „Mechanix Illustrated,” 7.1939, s. 35-39.
[10] Ruszczyński J., Pędnia cierna ciągło-zmienna. Patent RP nr 24274, wydany 6 lipca 1937 r.
[11] Muzeum Polskie w Ameryce. Dzieje i zbiory – przewodnik. Warszawa 2003.

 

artykuł pochodzi z wydania  5 (20) maj 2009