26 kwietnia 2024


(felieton)


Artyści szykują protest! Okazuje się, że jakaś kolejna nowelizacja kolejnej nikomu niepotrzebnej ustawy godzi w ich interesy. Niesamowite, to już nawet te pieszczochy systemu będą protestować? A gdzie im będzie lepiej niż tutaj?

Tomasz Gerard

Dla kogo jak kogo, ale dla nich dzisiejsza chora rzeczywistość obfituje w frukty. Głupawe filmy, programy „rozrywkowe”, teleturnieje, kretyńskie seriale, do tego status gwiazdy, spotkania w szkołach i przedszkolach, wywiady, autografy, a nierzadko ranga autorytetu moralnego i zaszczytne miano twórcy kultury. I jeszcze im źle? A najlepsi dostępują jeszcze większych zaszczytów – grania w reklamówkach. A więc po to były te lata studiów, tysiące godzin na scenie. Tak, dla tych jedynych, wielkich 30 sekund w reklamówce kawy albo banku. Ciekawe, jakie pobudki kierowały nimi gdy wybierali swoją przyszłą drogę życia. W większości z pewnością niestety nie żadne szlachetne, jak chęć szerzenia kultury, przybliżania wielkich dzieł scenicznych czy niesienia ludziom wzruszeń. Raczej zwykła pycha, próżna chęć bycia podziwianym. Przewrotna żądza własnej chwały. No i pieniądze.
Podobnie jest u sportowców – i tu widać, że mistrzostwo olimpijskie, puchar świata czy inne medale to przepustka do krainy marzeń – nareszcie i oni mogą wystąpić w reklamówce w telewizji , mogą się pokazać na bilboardach. Za trud, za krew, za lata łez, dziś zemsty... oczywiście nie zemsty, tylko spełnienia życiowych pragnień – nadszedł czas. No i cała gadanina o wzniosłości sportu wzięła w łeb.
W reklamówkach udziela się też „wylansowana” nie tak dawno nowa grupa społeczna – celebryci. Bardzo trafna nazwa, określa właściwą rolę, jaką spełniają w dzisiejszym świecie. Oni bowiem są „namaszczeni” do sprawowania, celebrowania świeckich obrzędów. Co dzień patrzą na nich miliony. Oni to wiedzą i z emfazą cedzą poszczególne słowa. To nic, że najczęściej są to puste frazesy, bezmyślne teksty, jutro takim samym językiem posługiwać się będą masy. Ba, jutro – dziś już! Komuniści w porze niedzielnych Mszy Świętych zawsze dawali najlepsze filmy przygodowe, żeby tylko ludzi odciągnąć od Chrystusa. Dziś nadaje się 24h na dobę, na wielu kanałach – celebracja odbywa się bez przerwy. I efekty są. Dawniej bałwochwalcy wysławiali złotego cielca, dzisiaj – srebrny ekran. Przesada, powie ktoś. Otóż wcale nie. Już teraz Polacy bardziej ufają dziennikarzom niż księżom – tak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez Instytut Spraw Publicznych.

cały artykuł dostępny jest w wydaniu 1/2 (40/41) styczeń/luty 2011