Obchodzący sto czternastą rocznicę paryski salon lotniczy powrócił po pandemicznej przerwie i znowu stał się największą, a zarazem najważniejszą tego typu imprezą na świecie. W dniach od 19 do 25 czerwca swoje produkty eksponowało ponad 2500 firm z całego świata. Jak zwykle obok części biznesowej zorganizowano dzień prasowy, a podczas weekendu na tereny lotniska Le Bourget wpuszczono zwiedzających.
Ryszard Romanowski
Można było oglądać ekspozycję statyczną i pokazy w powietrzu. W tych ostatnich dominowały samoloty bojowe, ale odwiedzający mogli podziwiać również maszyny pasażerskie, konstrukcje eVTOL oraz zabytkowego Stearmana.
Zapewne w związku z wojną na Ukrainie i napiętą sytuacją międzynarodową bardzo rozrosła się część Defence, maszyn wojskowych i akcesoriów do nich przeznaczonych. Jak wiadomo, działania wojenne wpływają na przyśpieszenie rozwoju przemysłu i technologii, dlatego można przypuszczać, że wiele nawet niewielkich firm liczyło w Paryżu na lukratywne kontrakty. Ile ich rzeczywiście zawarto pozostaje niewiadomą.
W segmencie samolotów pasażerskich nie zabrakło premier nowych modeli. Przede wszystkim jednak zawarto ogromne kontrakty. Warto wymienić Airbusa, który podpisał kontrakt z Indiami na pięćset najnowszych maszyn serii 300. Lotniczy gigant podpisał również porozumienie o współpracy z koncernem Leonardo. Nie brakowało ekspozycji stosunkowo niedużych krajów i firm. Można było zobaczyć potencjał rumuńskiego przemysłu lotniczego. Czeskie firmy widać było na około czterdziestu stoiskach. Specjalizująca się w konstrukcjach UAV czeska firma Primoco przystąpiła do Airbus Team. Turcy prezentowali makietę ciężkiego śmigłowca T925 własnej konstrukcji. Tylko polskich firm nie było.
Cały artykuł dostępny jest w wydaniu 7/8 (190/191) Lipiec/Sierpień 2023
pobierz pdf