26 kwietnia 2024


Każdej wystawie światowej EXPO towarzyszy zwykle hasło tematyczne. W zeszłym roku, w Saragossie brzmiało „Woda a zrównoważony rozwój”. W 1939 roku, gdy ekspozycje gościł Nowy Jork, ideą przewodnią była wizja świata jutra – „World of Tomorrow”.

Sławomir Łotysz

1-polski-pawilon_sTo, co zaprezentowano na położonych za miastem polach Flushing Meadows, było wizją świata przyszłości, w którym zaawansowana technika byłaby gwarantem szczęścia i dostatku społeczeństw. Firma General Motors na przykład kusiła zwiedzających swoją Futuramą składając tym samym hołd motoryzacji, której w świecie jutra przepowiadano – i słusznie – pozycję wprost wyjątkową. W pawilonie kompanii Westinghouse gości witał robot „Electro”. Nieco toporny kolos wypowiadał zaledwie kilka słów i ... palił papierosa, ale i tak wywoływał ogromne wrażenie. Polska wystawiła między innymi model parowozu aerodynamicznego, oponę z kauczuku syntetycznego i rewolucyjną – ponoć – żarówkę bezpróżniową.

Wystawa a polityka
Koszt urządzenia polskiej ekspozycji w Nowym Jorku przekroczył okrągły milion (ówczesnych) dolarów! Polski pawilon zaprojektowany przez architektów Jana Cybulskiego i Jana Galinowskiego zwracał uwagę formą i wykonaniem. Górująca nad okolicą, wysoka na ponad 40 metrów wieża o konstrukcji szkieletowej, pokryta była płytami z brązu. Wchodzących do pawilonu witał, a według niektórych – straszył, Władysław Jagiełło na koniu z dwoma nagimi mieczami.
Wystawę otwarto 30 kwietnia 1939 roku. Kilka ekspozycji narodowych uruchomiono później. W przypadku Polski otwarcie pawilonu zaplanowano na 3 maja. Połączenie tej uroczystości  z obchodami święta narodowego było świetnym pomysłem, który pozwolił na przyciągnięcie większej liczby oficjeli, dziennikarzy a także zwykłych gości.
2--tablica_sO wyjątkowości wystawy nowojorskiej, w tym również polskiego w niej uczestnictwa, zdecydował późniejszy rozwój sytuacji międzynarodowej. Cztery miesiące po otwarciu ekspozycji wybuchła II Wojna Światowa. Choć powszechnie uważano, że wojna i okupacja wpłynie na decyzję o zamknięciu polskiej wystawy, to stało się jednak inaczej. Po zimowej przerwie w funkcjonowaniu wystawy, w sezonie 1940 polski pawilon otworzył swoje podwoje przyjmując jeszcze więcej gości. Wielu z nich przybywało wiedzionych uczuciem sympatii i solidarności z walczącymi Polakami. Ekspozycję uzupełniono o fotografie z okupowanego kraju. Nie dość, że polski pawilon nie został zamknięty, to jeszcze nasza ekspozycja powiększyła się. Symbolika nie bez znaczenia: przydzielono nam część zlikwidowanego stoiska sowieckiego w Hall of Nations, w centralnym punkcie terenów wystawowych na Flushing Meadows. Rosjanie zabrali z powrotem do kraju nie tylko wszystkie eksponaty, ale również zdemontowany pawilon razem z górującą nad nim gigantyczną statuą. Wykonany z nierdzewnej stali pomnik wyobrażał wprawdzie zwykłego robotnika, ale póki górował nad wystawą (co poniekąd wywoływało oburzenie niektórych Amerykanów) dorobił się przezwiska „Big Joe” co niedwuznacznie nawiązywało do Józefa Stalina.
Jaką wizję świata na tym ogólnym tle jutra przedstawiała nasza ekspozycja? Większość z polskich opracowań na temat naszego udziału w nowojorskiej wystawie koncentruje się na prezentowanej w pawilonie sztuce. Były tam istotnie dzieła wybitne, lecz przecież wśród dziesięciu tysięcy wystawionych tam eksponatów Polska chwaliła się również tym, co miała najlepszego w dziedzinie przemysłu i techniki! Polscy organizatorzy doskonale wpisali się w koncepcję tej wystawy, ale i ogólną ideę wystaw powszechnych. Nie licząc modeli i eksponatów maszyn, urządzeń oraz wyrobów przemysłowych, zaprezentowano ponad 200 oryginalnych wynalazków. I ten fakt, co znamienne, amerykańska prasa owych dni przytaczała zdecydowanie częściej niż informacje o prezentowanych w naszym pawilonie obrazach i ludowych wycinankach.
Goście wchodzący do polskiego pawilonu przez bramę u stóp ogromnej wieży wprowadzani byli najpierw do Sali Honoru (Hall of Honour), w której przedstawiano najbardziej chlubne karty w dziejach Polski. Wprost z tej sali zwiedzający wchodzili do Sali Nauki (Hall of Science) i dalej do Sali Wytwórczości (Hall of Production). 3-Frezarka-pionowa-wystawiona_sProjekt jej aranżacji przygotował architekt Bolesław Przyłuski. Już sam układ pomieszczeń jednoznacznie podkreślał rolę, jaką nauce i technice przypisywano w ówczesnej Polsce. W wielu komentarzach na temat polskiej ekspozycji wyrażano opinie, iż nasz pawilon to doskonałe połączenie tradycji i nowoczesności. Trudno o lepszą promocję ówczesnej Polski, ledwie od dwudziestu lat ponownie obecnej w rodzinie wolnych narodów.
W doborze i opracowaniu eksponatów do obu wspomnianych sal aktywnie uczestniczyło warszawskie Muzeum Techniki i Przemysłu. Urządzenie mierzącej ponad 200 metrów kwadratowych Sali Nauki było w całości dziełem tego Muzeum. Wystawiono tu m. in. 13 tablic o powierzchni przekraczającej 3 metry kwadratowe każda i zatytułowanych kolejno: Matematyka, Astronomia, Fizyka, Promieniotwórczość, Chemia, Przyroda, Medycyna, Aeronautyka, Inżynieria, Archeologia. W Sali Wytwórczości umieszczono 14 dziewięciometrowych tablic, również przygotowanych w Muzeum Techniki i Przemysłu, 4--stol-operacyjny_so następującej tematyce: węgiel, sól, hutnictwo żelaza i cynku, przetwórstwo metali, elektrotechnika, chemikalia, szkło i ceramika, cukier, spirytus, nasiona, włókno, wyroby mięsne, drewno i papier. Tablice cieszyły się sporym uznaniem. Podkreślano syntetyczny i zwięzły sposób, w jaki prezentowały osiągnięcia Polski w poszczególnych dziedzinach.



Wyroby przemysłowe
Tablice czy plansze poglądowe, choćby najbardziej nawet atrakcyjne, nie przedstawią osiągnięć myśli technicznej tak dobrze, jak rzeczywiste wyroby przemysłowe. Eksponatem, który budził szczególne zainteresowanie zwiedzających polski pawilon była opona z... ziemniaków. Tak przynajmniej, nieco humorystycznie, opisywali ją amerykańscy reporterzy. Była to opona wyprodukowana w zakładach Stomil S.A. w Dębicy na bazie syntetycznego kauczuku. Oryginalną metodę jednostopniowej syntezy kauczuku ze spirytusu ziemniaczanego opracował kilka lat wcześniej inżynier Wacław Szukiewicz z Chemicznego Instytutu Badawczego w Warszawie. Polska była wówczas trzecim krajem na świecie, po Niemcach i Związku Radzieckim, w którym produkcję kauczuku rozpoczęto na skalę przemysłową.
Cały zestaw tych opon ustawiono na podwyższeniu po środku Sali Wytwórczości, a zatem w najbardziej eksponowanym miejscu. Na podium, wśród 11 umieszczonych tam obiektów,  dominowały jednak maszyny. Była tam tokarka rewolwerowa produkowana przez Zakłady Cegielskiego w Poznaniu oraz dwie obrabiarki dostarczone przez Stowarzyszenie Mechaników Polskich z Ameryki S.A. – „szlifierka uniwersalna do okrągłego szlifowania” oraz „frezarka pionowa szybkobieżna typu FDA” (cytowane nazwy eksponatów pochodzą z oficjalnego katalogu ekspozycji).6-parowoz_s
Obok znalazło się miejsce na „maszynę do napychania papierosów z ustnikami” produkowaną przez Zakłady Przemysłowo Handlowe Władysława Paschalskiego. Katalog polskiej ekspozycji podaje jedynie nazwę tego urządzenia i trudno jednoznacznie określić, która z licznych maszyn, jakie dla przemysłu tytoniowego dostarczały zakłady Paschalskiego, została przedstawiona w Nowym Jorku.
Na podium znalazł się również transformator dla sieci energetycznych z Fabryki Aparatów Elektrycznych Szpotański K. i Ska., radionamiernik MC-4 czyli instrument do radiowej nawigacji dla statków z Państwowych Zakładów Tele- i Radiotechnicznych, aparat rentgenowski z Zakładów Elektromedycznych Braci Borkowskich, a w końcu uniwersalny stół operacyjny z firmy Jarnuszkiewicz Konrad i Ska, S.A. Ostatni eksponat z grupy wyrobów przemysłu maszynowego wystawiany w centralnej części głównej hali to wyprodukowany w Państwowych Zakładach Lotniczych silnik typu Pegaz XX.
Inne eksponaty prezentowane w Sali Wytwórczości podzielone były na grupy tematyczne. I tak w dziale produktów przemysłu metalowego znalazło się łącznie 17 eksponatów. 5-pednia-ruszczynskiego_sByły to m. in. wagi automatyczne, maszyny do pisania i szycia, nowatorska wirówka do mleka oraz motocykl Sokół 600 wyprodukowany przez Państwowe Zakłady Inżynieryjne. W dziale elektrotechnicznym pokazano 22 przedmioty. Większość z nich stanowiły wyroby Fabryki Grzejników Pomorskiej Elektrowni Krajowej „Gródek” S.A. Najbardziej wyeksponowano – przynajmniej w oficjalnym katalogu polskiej ekspozycji – trzy wyroby Państwowych Zakładów Tele- i Radiotechnicznych: centralka telefoniczna  CT-22, której podstawową zaletą było wyeliminowanie jakichkolwiek ruchomych elementów, przenośny telefon AP-36 oraz radionamiernik samolotowy typu PG. Wszystkie urządzenia przedstawiane były jako znaczące osiągnięcia polskiej myśli technicznej. Najwięcej eksponatów, bo aż 60, wystawiono w dziale wyrobów precyzyjnych. Dominował sprzęt optyczny, chirurgiczny i pomiarowy takich polskich producentów jak Gerlach G. Fabryka Instrumentów Geodezyjnych i Rysunkowych, Jodłowski J. Sp. z o. o. Fabryka Narzędzi Chirurgicznych i Weterynaryjnych, Polskie Zakłady Optyczne S.A.; Ewyk J., Pierwsza w Polsce Fabryka Okularów i Zakłady Optyczne czy Mann Alfons S.A., Fabryka Narzędzi Chirurgicznych i Weterynaryjnych.
W Sali Komunikacji największe wrażenie robił dwumetrowej długości model parowozu Pm36-1 w osłonie aerodynamicznej. Oryginał zdobył złoty medal Grand Prix na wystawie powszechnej dwa lata wcześniej w Paryżu. W 1937 roku zbudowano dwa egzemplarze parowozu. Kształt aerodynamiczny nadano tylko jednej maszynie. Szkoda, że do Nowego Jorku wysłano jedynie model. W kraju bowiem nagrodzony egzemplarz nie zachował się. Obie maszyny przejęli hitlerowcy, a po krótkim okresie eksploatacji egzemplarz medalowy posłali na złom. Wojnę przetrwała druga lokomotywa Pm36-2, która dziś, znana jako „Piękna Helena”, jest największą, i – mimo, że już po 70-tce, wciąż w pełni sprawną ozdobą parowozowni w Wolsztynie.
Na tym samym stoisku co miniatura Pm36, wystawiane były modele parowozu Pt31 oraz dwóch lokomotyw spalinowych z Zakładów Cegielskiego. Transport lotniczy reprezentował model samolotu Wicher Państwowych Zakładów Lotniczych.

Wynalazki
Wśród eksponowanych wynalazków, przedstawianych zarówno przez przedsiębiorstwa produkcyjne, jak i przez indywidualnych wynalazców można wyróżnić kilka grup tematycznych. Sporo rozwiązań dotyczyło mechaniki: Stanisław Chrzanowski pokazał prędkościomierz i czasomierz przeznaczony do montowania w samolotach, Mieczysław Iwański – automatyczny alarm sygnalizujący zbyt niski poziom oleju i płynu chłodzącego mający zastosowanie w samochodach, Lucjan Kintopf, znany architekt wnętrz – maszynę tkacką z klawiaturą do programowania wzoru tkaniny. Z kolei A. Chajęcki zaprezentował specjalny pas dla myśliwych ułatwiający załadunek amunicji a doktor Marian Otrębski z Piotrkowa Trybunalskiego - ręczne urządzenie do transfuzji krwi.8-noz_s
Bardzo ciekawy wynalazek przedstawił inżynier Janusz Ruszczyński z Poznania. Było to kulowe połączenie cierne mające zastosowanie w wałach transmisyjnych. Zdaniem Ruszczyńskiego jego „ciągło-zmienna” pędnia mogła znaleźć zastosowanie we wszystkich przypadkach, w których chodzi o przenoszenie obrotów z jednego wału na drugi z inną szybkością kątową. A zatem, jak pisał w swoim memoriale patentowym, „nadaje się ona np. do samochodów celem wyeliminowania sprzęgła i skrzynki biegów, do tokarek, dźwigów itd. Istota pędni według wynalazku polega na tem, że rzuty wektorów szybkości obwodowej punktów, umieszczonych na jakimkolwiek kole, obracającem się wokoło kuli, na płaszczyznę tego koła są między sobą równe i równe cosinusowi kąta, zawartego między osią kuli i osią koła. Tej zasadzie odpowiada zespół, składający się z kuli, połączonej z wałem napędzającym, która jest umieszczona w pierścieniu z krążkami, połączonym z wałem napędzanym. Zależnie od położenia osi kuli względem osi pierścienia osiąga się na wale napędzanym pewne ściśle zależne od kąta tych dwóch osi przekładnie”.



Nowy system napędu statków demonstrował niejaki N. Gorzechowski. Miała to być szybkoobrotowa śruba umieszczona w tubie lub rurze zamontowanej na dziobie okrętu. Do zalet wynalazca zaliczał: sprawność urządzenia rzędu 75 %, łatwą konstrukcję oraz fakt, że jego wirnik powodował powstawanie mniejszych fal i zawirowań niż tradycyjne śruby okrętowe. Z tematyką morską wiązał się kolejny z prezentowanych eksponatów. Boja ratunkowa autorstwa Ludwika Humnickiego i Stanisława Jacewicza posiadała wbudowane źródło światła zasilane z baterii zamkniętej w metalowej skrzynce. Po wrzuceniu boji na powierzchnię morza, przez specjalny otwór w obudowie lampy do jej wnętrza dostawała się woda. W efekcie lampa zaczynała świecić. Brakuje niestety dokładnego opisu działania urządzenia. Prawdopodobnie nie chodziło tu o zwykłe zwarcie przewodów przez wodę morską i zamknięcie w ten sposób obwodu, ale o uaktywnienie baterii poprzez dostarczenie elektrolitu. Takie właśnie rozwiązanie przewidywał inny z wynalazców, Henryk Silbermann z Fabryki Ogniw Elektrycznych. Zaproponował on wykonanie baterii, w której elektrolit lub jeden z jego płynnych składników zamknięto w szklanej ampułce umieszczonej wewnątrz baterii. Bateria cały czas pozostawać miała nieaktywna, dzięki czemu nie dochodziło do samoczynnego upływu prądu, a tym samym rozładowania ogniwa. Dopiero stłuczenie ampułki na chwilę przed żądanym użyciem miało powodować uaktywnienie baterii.7--eksponaty-w-chicago_s
Elektrotechniki dotyczyło jeszcze kilka interesujących wynalazków. Warto wymienić m. in. automatyczny wyłącznik czasowy Jana Wesołowskiego czy regulowany potencjometr nowej konstrukcji Kazimierza Wojtkowskiego. Sporym zainteresowaniem zwiedzających cieszył się elektryczny samowar oraz zegarynka telefoniczna autorstwa Tadeusza Korna. Urządzenie opracowane przez niego w  Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym wykorzystywało metodę fotochemicznej rejestracji dźwięku na taśmie filmowej, co gwarantowało najwyższą osiągalną wówczas wierność odtwarzanego dźwięku. Jednak chyba najciekawszy eksponat w tej grupie zaprezentował Aleksander Pruszko. Była to bezpróżniowa żarówka, dziesięciokrotnie tańsza w produkcji od tradycyjnej i dająca od niej więcej światła. A wszystko to przy mniejszym zużyciu prądu i dłuższej żywotności. Sedno wynalazku tkwiło w zastosowaniu materiału radioaktywnego, takiego jak cer lub tor. Nakładkę z jednego z tych metali wynalazca montował na włóknie żarowym. Ponieważ metale radioaktywne emitują widzialne światło już przy stosunkowo niskich temperaturach, do działania żarówki wystarczał niewielki prąd. Można było także zrezygnować ze stosowania bańki próżniowej – w niskiej temperaturze nie następowało utlenienie włókna. Dodatkowe oszczędności wynikały z zastosowania wymiennych elementów – jedynie element grzewczy i radioaktywna nakładka ulegały zużyciu. Pruszko nic nie wspominał o ewentualnym oddziaływaniu takiego źródła światła na człowieka. Pamiętajmy jednak, że były to lata, kiedy na lekcjach biologii dzieci w szkołach oglądały wewnętrzne szczegóły budowy ciała (swojego lub nauczyciela) w świetle promieni Roentgena, a za oceanem – dziesiątki tysięcy Murzynów poddało się, modnemu wówczas „wybielaniu” przy pomocy podobnej aparatury.
Jednym z nielicznych zachowanych do dziś eksponatów z działu wynalazków jest nóż ze szczypcami autorstwa Antoniego Kiełbasy. Te proste a zarazem genialne urządzenie pozwalało na przytrzymywanie krojonego plastra mięsa, sera bądź chleba. Na ostrzu wciąż widnieje specjalna nalepka amerykańskiego  rzędu celnego, jaką otrzymywały wszystkie przywiezione z zagranicy eksponaty.

Co z tego zostało
Gdy na jesieni 1940 roku nowojorska wystawa światowa zamykała swe podwoje, na mapie Europy nie było już Polski. Rząd emigracyjny w Londynie miał wiele ważniejszych problemów niż zajmowanie się eksponatami, których i tak nie było dokąd sprowadzić. Większość z nich została zatem przekazana do Muzeum Polskiego w Chicago. Przez pewien czas prezentowane były jako jedna kolekcja, niejako odtworzenie ekspozycji nowojorskiej dla tych, którzy na wystawę światową nie wybrali się osobiście. Później niektóre obrazy, gobeliny, rzeźby i inne dzieła sztuki stały się częścią stałej ekspozycji Muzeum. Eksponaty przemysłowe i wynalazki, w wielu przypadkach obiekty ciężkie i o znacznych gabarytach, wstawiono do magazynu, zaginęły lub – co gorsza- trafiły  na złom. Dziś nie wiadomo na przykład, jaki los spotkał opony z kauczuku syntetycznego czy silnik lotniczy Pegaz XX. Widać je jeszcze na zdjęciach wykonanych w Muzeum w 1943 roku. Nie wiadomo również, gdzie trafiły obrabiarki, stoły operacyjne i większość prezentowanych w polskim pawilonie wynalazków. Można odnieść wrażenie, iż z biegiem lat zniknęło wszystko, co miało zbyt „maszynowy” charakter. Bodaj jedyny wynalazek eksponowany w gablotach to wspomniany nóż Antoniego Kiełbasy. Może dlatego, iż niewiele w nim wyrafinowanej mechaniki... Nawet model parowozu aerodynamicznego nie miał w Ameryce łatwego żywota. Widoczne  na fotografii wgniecenia blaszanej osłony powstały podczas jednej z prób kradzieży tego eksponatu. Na szczęście model okazał się być zbyt ciężki, jak na siły złodziejaszków, wynoszących go z Muzeum jeszcze przed kilkudziesięciu laty.
To smutne, że do naszych czasów pozostało tak niewiele eksponatów reprezentujących na nowojorskiej wystawie osiągnięcia naszej myśli technicznej. Dlatego tym bardziej Autor wdzięczny jest dyrekcji i pracownikom Muzeum Polskiego w Chicago za oddanie  i pomoc, jakiej mu udzielili w poszukiwaniach eksponatów związanych z przemysłem i techniką w muzealnych magazynach. Tak, właśnie w magazynach. Szczupła przestrzeń wystawiennicza nie pozwala bowiem na pokazywanie wszystkich zbiorów. Nie dziwi także to, że większe szanse na wystawianie mają dzieła sztuki i obiekty artystyczne podobające się szerokiej publiczności, a nie eksponaty, które bardziej przypominają jakiś element wyposażenia technicznego budynku lub narzędzie pozostawione przez roztargnionego hydraulika.

autorzy wydanej kilka lat temu obszernej pracy dotyczącej udziału Polaków w wystawach światowych skupili się głównie na eksponowanych obiektach rękodzieła i sztuki, nie zauważając niemal zupełnie, że Polska prezentowała na nich również wyroby przemysłowe i wynalazki



Idea wystaw EXPO, odbywających się współcześnie, w ogólnym tylko zarysie przypomina to, co przyświecało  organizatorom pierwszej Wielkiej Wystawy Wytworów Przemysłu Wszystkich Narodów w Londynie w 1851 roku. Jak sama nazwa wskazuje, prezentacja osiągnięć techniki i przemysłu miała wówczas znaczenie kluczowe. Inaczej niż dziś, gdy wystawy EXPO traktuje się przede wszystkim jako forum promocji kraju w ogóle, z dużym naciskiem na kulturę. Nic dziwnego zatem, że i minione ekspozycje oceniane są dziś przez pryzmat tej współczesnej formuły. I tak, autorzy wydanej kilka lat temu obszernej pracy dotyczącej udziału Polaków w wystawach światowych skupili się głównie na eksponowanych obiektach rękodzieła i sztuki, nie zauważając niemal zupełnie, że Polska prezentowała na nich również wyroby przemysłowe i wynalazki. Dziś, w siedemdziesiątą rocznicę tej pamiętnej wystawy, warto tę lukę uzupełnić.

Sławomir Łotysz

BIBLOGRAFIA:
[1] American Polish Participation. New York World’s Fair 1939, Nowy Jork 1939.
[2] Drexlerowa A., Olszewski A.K., Polska i Polacy na powszechnych wystawach światowych. 1851-2000, Warszawa 2005
[3] Official Catalogue of the Polish Pavilion at the World’s Fair in New York, Warszawa 1939.
[4] Official Guide Bok of the New York World’s Fair 1939, Nowy Jork 1939.
[5] Stern R.A., Mellins T., Gilmartin G., New York 1930: Architecture Between the Two World Wars, Nowy Jork 1987.
[6] Old and New Unite in Polish Displays, „New York Times,” 16.09.1939, s. 19.
[7] Exhibits: A World of Wonders, „New York Times,” 5.05.1940, s. 140.
[8] Polska na Wystawie Międzynarodowej w Nowym Jorku, „Mechanik,” 6.1939, s. 260-261.
[9] Science Secrets Revealed at New York World’s Fair, „Mechanix Illustrated,” 7.1939, s. 35-39.
[10] Ruszczyński J., Pędnia cierna ciągło-zmienna. Patent RP nr 24274, wydany 6 lipca 1937 r.
[11] Muzeum Polskie w Ameryce. Dzieje i zbiory – przewodnik. Warszawa 2003.

 

artykuł pochodzi z wydania  5 (20) maj 2009