Jestem mechanikiem. A dla mechanika metale się spawa, skręca, lutuje itd. Ale klejenie? Dlaczego klejenie? Przecież to nie działa! Prawie każdy mechanik powie nam to samo. Państwo to już wiedzą, bo wiele razy na tych łamach narzekałem na program szkolenia studentów w tym zakresie.
Marek Bernaciak
O klejeniu metali można by napisać książkę. I może kiedyś ją napiszę, jak się zestarzeję. Może będę w tej szczęśliwej sytuacji, że będę pisał o przestarzałej już wówczas technologii, bo „...teraz to na czasie jest dyfuzja albo transfuzja, a ten ciągle o klejeniu...” i będzie wtedy śmiesznie. Dziś jednak klejenie metali się rozwija i ciągle jest technologią wchodzącą mimo, iż od ponad dwudziestu lat obserwuję, jak nowe osoby przekonują się o jej sensie.
Kiedy kleimy metale? Raczej nie wtedy, gdy grubość metalu wynosi 40 mm, a elementem łączonym jest kadłub tankowca. I raczej nie wtedy, gdy mamy złączyć elementy o dużej grubości względnej, a będące metalami, jak choćby zęby noży tokarskich, albo zęby pił tarczowych.
Jakie względy przemawiają za klejeniem metali? Według mnie są dwa podstawowe warunki, które dość jednoznacznie wskazują na to, że należy rozważyć łączenie za pomocą klejenia:
Gdy konstrukcja ma charakteryzować się dużą sztywnością w połączeniu z niską masą.
Najczęściej spotykamy się z tym wymogiem w konstrukcjach transportowych. Pierwsze bez wątpienia było lotnictwo, dziś klejone są nadwozia izotermiczne, autobusy, samochody osobowe i kontenery.
Gdy jeden z wymiarów jest istotnie mniejszy niż pozostałe. Ile to jest „istotnie”? Powiedzmy, jeden, dwa rzędy.
Dodajmy jeszcze trzeci warunek: gdy metal ma być łączony z innym materiałem, jak szkło, tworzywo sztuczne, laminat lub podobne. Ale pomińmy ten warunek i zostawmy dwa powyższe, gdyż mamy się skoncentrować na klejeniu metali.
Są oczywiście inne względy, jak choćby brak korozji bimetalicznej, brak odkształceń termicznych, tłumienie drgań, koszt wykonania, estetyka połączenia…
cały artykuł dostępny jest w wydaniu 3 (42) marzec 2011